8. NIE WYSTARCZY MARZYĆ | PIOTR KUSAL "LATONA"


Dzisiaj odbijemy od tematyki powieści fantastycznych. I choć znowu zaczniemy od książki,
to centrum naszej rozmowy będzie muzyka oraz kino. A o tym wszystkim opowie nam mój
kolejny gość - prawdziwy człowiek renesansu, czyli: Piotr Kusal "Latona".


Pracujesz nad książką o polskich zespołach wykonujących muzykę z szeroko pojętego gatunku metalowego, od heavy po black. Przeglądając efekty Twojej dotychczasowej pracy, można pokusić się o stwierdzenie, że Polska metalem stoi.

Jak to bywa w takich przypadkach, pomysł zrodził się z potrzeby,
a jak wiadomo potrzeba jest matką wynalazków. 


Swego czasu interesowałem się genezą heavy metalu jako gatunku muzycznego, ale w ujęciu nieco szerszym, globalnym. 
Zacząłem zgłębiać źródła, docierać do informacji, kiedy datuje się jego początki, jakie zespoły uznaje się za jego twórców, etc, etc. Analogicznie chciałem postąpić w przypadku
polskiej sceny metalowej. Zauważyłem jednak, że brakuje publikacji, które w sposób satysfakcjonujący, przedstawiałyby genezę tej muzyki, że tak to ujmę „na naszym podwórku”. Dlatego chciałem zdobyć
jak najszerszą wiedzę o zespołach, ich składach, wykonywanych stylach, okresach działalności,
czy dyskografii. Stąd pomysł tego wydawnictwa. Niedługo miną dwa lata pracy nad książką,
przy czym pierwsze półtora roku to było żmudne wertowanie źródeł i zbieranie materiałów,
aby mieć jak najpełniejszy obraz opisywanego zagadnienia. Efektem tego wszystkiego jest zidentyfikowanie grubo ponad pół tysiąca kapel tworzących scenę metalową w Polsce.
I jak widzę, nie jest to jeszcze liczba ostateczna.

Skąd w Tobie ta miłość do tego rodzaju muzyki?

Tak naprawdę trudno to jednoznacznie zdefiniować. Sam zadawałem sobie to pytanie wielokrotnie.
Czasem coś dzieje się pozornie od tak, po prostu. Wystarczy jeden dźwięk, akord czy kompozycja.
Ważna jest ta iskra w środku, która rozpala ogień, kiedy słyszysz przyjazne Ci dźwięki. U mnie było
tak właśnie z metalem. Brzmienie gitary elektrycznej, odkąd usłyszałem je, będąc małym chłopakiem, spowodowało, że poczułem coś, czego nie czułem nigdy wcześniej i to coś było na tyle przyjemne,
że zostało ze mną do dziś :) Oczywiście, to nie jest tak, że się ograniczam, czy w jakiś sposób zamykam, nic bardziej mylnego. Przy takiej różnorodności  gatunków i stylów, jaką oferuje nam muzyka, głupio byłoby odbierać sobie możliwość czerpania przyjemności  z obcowania z nimi tyle, ile tylko można.
Bo z muzyki trzeba brać garściami to, co dla każdego z nas najlepsze i to, co pozwala nam spojrzeć
na ten nasz świat inaczej.    


Sam również próbowałeś swych sił w szeregach kilku kapel.

Zgadza się. Miałem w swoim życiu to szczęście, że spełniłem swoje małe, dziecięce marzenie.  Zobaczywszy w telewizji teledysk jednego z zagranicznych zespołów rockowych, pomyślałem:
„Też bym tak chciał”. Minęło kilka lat i to się udało. W swoim pierwszym zespole musiałem pełnić
rolę wokalisty i tekściarza, bo tylko ja byłem już po mutacji głosu :) ;) Potem było kilka innych kapel
i do kompletu doszła gitara. Musisz wiedzieć, że na początku lat 90-tych, kiedy zaczynaliśmy swoją  muzyczną przygodę, musieliśmy się wykazać dużą pomysłowością, by stworzyć sobie ku temu odpowiednie warunki. I tak, za pierwszą gitarę elektryczną posłużył nam zwykły „akustyk”, do którego mój brat metodą chałupniczą wmontował humbucker (rodzaj przetwornika przenoszącego drgania strun
i zamieniającego je na dźwięk). Wzmacniaczami gitarowymi były natomiast stare peerelowskie radyjka, na które polowało się w komisach. Wtedy prawdziwa gitara elektryczna i przysłowiowy piec, to był szczyt marzeń dla takich chłopaków, jak my. Nie było łatwo, ale może dzięki temu człowiek musiał
być bardziej kreatywny, wykazać się inwencją..? 

Jak to wygląda dziś?

Dziś?  Dziś od momentu, kiedy zakładaliśmy z bratem pierwszy zespół, minęło ponad 30 lat,
zostały nagrania, wspomnienia ciekawej przygody. A jej pośrednim skutkiem było również
znalezienie się w zasobach największej bazy informacji o zespołach metalowych na świecie,
jaką jest Encyclopaedia Metallum. Ktoś gdzieś w internetowych czeluściach znalazł ślad
naszego zespołu i doszedł do wniosku, że warto byśmy i my się tam znaleźli. To miłe.
Miłe tym bardziej, że ktoś inny podzielił jego opinię.   

Kim jest Latona?

"Latona" to moje  muzyczne alter ego. Muzyka towarzyszyła mi zawsze, z  przerwami, kiedy bardziej spełniałem się z kartką papieru i długopisem zamiast gitary. Przelewanie swoich myśli na papier, nadawanie im kształtu i formy, również było dla mnie bardzo ważne. Pozwalało wyrzucić z siebie nadmiar emocji i zwyczajnie poczuć się lepiej. Pisząc teksty, zawsze zwracałem uwagę na słowa,
na to, żeby były „jakieś”, podobnie było kiedy słuchałem moich ulubionych wykonawców,
będąc czasem ich surowym recenzentem. 


Wracając do muzyki. Po zakończeniu przygody z ostatnim z zespołów czegoś mi brakowało.
Dalej chciałem coś robić, ale nie potrafiłem się w tym wszystkim odnaleźć, bo zostałem sam.
Wtedy też zacząłem eksperymentować z możliwościami, jakie dają  komputer i studia do produkcji muzyki. Czytałem, próbowałem, porównywałem. Były między innymi programy: Absynth, Cubase
i Fl Studio, przy którym zostałem do dziś. Zachwyciło mnie to, że siedząc samotnie w małym pokoju
ze słuchawkami na uszach, można skomponować to, co podpowiada nam wyobraźnia i na co pozwala oprogramowanie. Latona  jako projekt muzyczny i moje alter ego, ma już 16 lat. Skłamałbym, gdybym powiedział, że to lepsze niż granie w zespole. To po prostu dwa różne światy, dające różne możliwości.


Poznaliśmy się spory kawał czasu temu i od tamtej pory współpracujemy, z mniejszymi lub niekiedy większymi przerwami, praktycznie cały czas, bo oprócz muzyki – Twoje serce skradło również kino.

Masz rację, znamy się już kilka dobrych lat i wspólnie zrobiliśmy wiele rzeczy, poruszając się po różnych torach artystycznego wyrazu, a chyba naszym najważniejszym wspólnym dzieckiem – myślę, że się ze mną zgodzisz -  jest Studio Trzeci Pokój, gdzie mogłem połączyć muzykę i film – moją drugą pasję.
Film fascynował mnie od zawsze. Ta możliwość kreowania rzeczywistości, światów. Jak byłem małym chłopakiem kino było miejscem iście magicznym, pozwalało na te półtorej, dwie godziny przenieść
się w zupełnie inny wymiar, przeżywać przygody wspólnie z „E.T.” Spielberga,  czy być „Przyjacielem Wesołego Diabła”, Łukaszewicza. Zawsze zastanawiałem się jak to jest, stać po tej drugiej stronie kamery. I ta ciekawość zaprowadziła mnie tu, gdzie jestem teraz.



Od 10 lat wspólnie realizujemy  krótkie formy artystyczne, utrzymane w konwencji kina niezależnego. Powoli zaczyna to przynosić efekty, międzynarodowe festiwale filmowe, wyróżnienia. Poza tym biorę
też udział w innych projektach, z których chyba najważniejszy to miniserial pod tytułem: „Duchy Piasku”, gdzie spiritus movens całego przedsięwzięcia jest Krystian Kalinowski. Film przenosi nas
w realia świata post apokaliptycznego. Odpowiadam w nim za warstwę muzyczną a także, miejscami, udzielam się również jako narrator.   

         

Zostałeś nominowany w plebiscycie Osobowość Roku 2020 w kategorii Kultura.
Jakie to uczucie zostać zauważonym i docenionym?

Na pewno cieszy fakt, że ktoś stwierdził, że to co robię warte jest  uwagi, reprezentując
tym samym akceptowalny i trafiający do wrażliwości innych poziom artystyczny. To miłe.

Tworzysz muzykę, działasz jako lektor i dźwiękowiec, piszesz scenariusze, reżyserujesz.
Jednak również udzielasz się na planach filmowych jako statysta. 

Jak wspomniałem wcześniej, zawsze chciałem na własnej skórze przekonać się, jak to jest stanąć po tej drugiej stronie. Przenieść się jak Alicja z Krainy Czarów, do innej rzeczywistości. Zastanawiałem się,
jak mogę to zrobić, nie mając aktorskiego wykształcenia. Kiedyś usłyszałem w radio, że organizowany jest casting na statystów do jednego z filmów, postanowiłem spróbować, poszedłem i udało się ;) 


Od tego momentu minęło trochę czasu. A ja miałem przyjemność wystąpić między innymi w takich produkcjach jak: „Wołyń”, Wojciecha Smarzowskiego; „Wyklęty” i „Łuna”, Konrada Łęckiego; „Klecha” , Jacka Gwizdały; czy „Legiony”,  Dariusza Gajewskiego. A że statysta nie ma lekko, wiemy wszyscy
i nie mówię tu o gaży, która często bywa symboliczna ;) Na przykład podczas kręcenia jednego z filmów ubrano nas w pianki do surfingu, plus zwykłą odzież wierzchnią, którą był wojskowy uniform.
To był środek lata i temperatura ponad 30 stopni Celsjusza. Spędziliśmy tak na planie około 9 godzin,
non stop uzupełniając płyny. Na koniec oblano nas lodowatą wodą z deszczownicy, tego bowiem wymagała  kręcona scena ;)  Innym razem, przy okazji kolejnego filmu i zdjęć realizowanych w Radomiu, jeden z mieszkańców ścisłego centrum wziąwszy pieniądze za wpuszczenie ekipy filmowej do domu celem udostępnienia swojego balkonu do jednej ze scen, z miejsca udał się do pobliskiego sklepu,
nakupił wódki i spił się strasznie. Kiedy przyszło do kręcenia sceny, odmówił wpuszczenia ekipy,
żądając dodatkowych kwoty. To było ciekawe doświadczenie. Tłum kilkuset statystów na placu czekający na dobrą wolę pijanego człowieka. Koniec końców musiała interweniować policja i dopiero wtedy można już było zrealizować scenę. 
Dziś już dość dobrze wiem jak to jest być po tej drugiej stronie ekranu.


Twoje plany, marzenia, cele? Na bliższą i dalszą przyszłość, to?

Ktoś mądry powiedział kiedyś, że „marzenia się spełniają, ale nigdy tym, którzy tylko marzą”
i ja się z tym zgadzam. Nie wystarczy marzyć, trzeba jeszcze podjąć wysiłek, żeby przyjąć wyzwanie,
iść wbrew przeciwnościom do momentu aż uda nam się je spełnić, po drodze nie raz i nie dwa upadając
i wątpiąc, że możemy tego dokonać. Pozwolisz jednak, że moje marzenia zachowam dla siebie...
Myślę, że po prostu są one zbyt osobiste. A cele? Jednym z priorytetów jest na pewno ukończenie książki o muzyce metalowej, poświęciłem tej sprawie wiele czasu i sił i chciałbym doprowadzić ją do końca.
Ci, którzy mnie znają wiedzą, że jestem uparty, to zarówno wada jak i zaleta, w tym konkretnym przypadku to drugie.

A jeśli chodzi o tę dalszą i bliższą przyszłość, to na pewno chciałbym poświęcić więcej czasu swoim najbliższym, niestety pasja i różne projekty w których uczestniczę powodują - z czego zdaję sobie doskonale sprawę - że nie jestem w stanie być w stu procentach ojcem i mężem. Są jednak dla mnie naprawdę bardzo wyrozumiali, za co im dziękuję.  

Rozmawiał Hubert Bąk


Piotr Kusal "Latona". Twórca filmowy, muzyk, dźwiękowiec.
Miłośnik pieszych wędrówek oraz rowerowych wycieczek.
Twórca autorskiego projektu muzycznego o nazwie "Latona",
a także współtwórca grupy filmowej "Studio Trzeci Pokój".
Zawodowy statysta. Rodowity kielczanin.

Strona internetowa Piotra


Komentarze