6. O NICZYM INNYM NIE MARZĘ | MAKS DIETER


Kto odwiedza mojego bloga ten już dobrze wie, że fantastyka jest tym co przyciąga moją uwagę.
Nie inaczej jest dzisiaj. Dlatego na łamach POPARTKULTURA goszczę pisarza: Maksa Dietera.


Kiedy Paweł Krzysztof Polusik stał się Maksem Dieterem?

Dokładnej daty nie pamiętam, ale było to koniec pisania „Enceladusa”,
cztery lata temu. Postanowiłem, że chcę mieć pseudonim, stworzyłem
go z mojego trzeciego imienia oraz imienia mojego ojca, jako swoisty
hołd dla taty, który był moim literackim mentorem. 


Pseudonim przyjął się do tego stopnia, że do dziś na różnych targach książek,
niektórzy z moich znajomych nie wiedzą nawet jak mam naprawdę na imię.

Można powiedzieć, że jesteś nowy w literackim światku. Do tej pory wydałeś dwie powieści.

Tak, jako pierwsza ukazała się powieść science-fiction pt. „Enceladus”. Od małego kochałem
się w powieściach Lema, Asimowa, Clarka, do tego jestem miłośnikiem astronomii, a także
zwolennikiem teorii starożytnych kosmitów. Z tego połączenia powstała pierwsza książka.
Po jej publikacji, która ukazała się za namową przyjaciół i jej sukcesie, szybko zabrałem
się za pisanie drugiej książki. Pierwotnie miała to być następna powieść z gatunku sci-fi,
ale w międzyczasie naczytałem się Stephena Kinga i postanowiłem, że chcę spróbować
swoich sił w literaturze grozy. Takim sposobem powstał "Strażnik Piekła".


Skąd u Ciebie zainteresowanie fantastyką naukową i grozą?

Jak już wspomniałem, od małego uwielbiałem klasyków fantastyki naukowej, więc pierwsze kroki
w poważnym pisaniu kierowałem właśnie w tę stronę. Zainteresowanie grozą również tkwiło we mnie
od małego, ale odzwierciedlenie w pisaniu znalazło po tym jak pochłonąłem osiemnaście książek mistrza grozy Stephena Kinga, wtedy zaczął powstawać mój pierwszy horror o którym już wspomniałem, czyli „Strażnik Piekła”. Ku rozpaczy fanów „Enceladusa” na razie mam zamiar iść dalej w stronę horroru,
ale do science-fiction z pewnością kiedyś wrócę.


W imieniu tych fanów apeluję, żeby nastąpiło to zdecydowanie szybciej niż później! A kiedy pojawiła
się u Ciebie po raz pierwszy ta mała, nieśmiała myśl, że chcesz spróbować swoich sił jako pisarz?

Bardzo dawno temu, bo w wieku już jakichś dwunastu lat. Pisałem wtedy krótkie opowiadania
fabularne z gatunku sci-fi ale także przygodowe w klimatach Jacka Londona i Jamesa Curwooda, pojawiły się nawet erotyki. Do pisania wróciłem w 2015 roku, powstał wtedy pierwszy zarys fabuły „Enceladusa”, powieści, która miała powstać jedynie „do szuflady”. Dzięki moim przyjaciołom zrozumiałem, że mogę ją wydać i tak też postanowiłem zrobić. „Enceladus” ujrzał światło dzienne
pięć lat po napisaniu pierwszego zdania. Wtedy zrozumiałem, że bycie pisarzem od zawsze było
moim marzeniem, ale poczułem się nim po pierwszych targach książki, po spotkaniach z moimi czytelnikami oraz, oczywiście,  po ich zainteresowaniu  tym, co udało mi się stworzyć.

W takim razie czym dla Ciebie jest pisanie? To odskocznia od rzeczywistości czy sposób na życie?

Zdecydowanie sposób na życie. Pisanie już teraz jest moją podstawową pasją, ale oczywiście
mam zamiar uczynić z niej podstawowe źródło utrzymania tak, aby móc do końca życia
już tylko pisać i dzielić się z coraz większą ilością czytelników moimi historiami.

Tego Tobie życzę i mocno trzymam kciuki za spełnienie tej wizji! Powiedz mi, czy jest ktoś jeszcze,
kim się w jakiś sposób inspirujesz się podczas swoich literackich zmagań?

Tak, są to już wspominani wcześniej Stanisław Lem, Isaac Asimov czy Artur C. Clarke, a także
Stephen King, u którego uwielbiam proces stopniowania grozy. W „Strażniku Piekła” również
można wyczuć dalekie echo Marka Twaina. W najnowszej powieści uważni czytelnicy dostrzegą
też wpływy Henryka Sienkiewicza, którego cenię i uwielbiam.

Z tego co wiem, to można spotkać Ciebie na wielu konwentach i targach książki.

Tak, jeździmy po całym kraju wraz z grupą Samowydawcy.pl na różnego rodzaju wydarzenia literackie, organizujemy również we własnym zakresie festiwale fantastyki dla szkół. Jest to niejako mój obowiązek jako selfpublishera, ale i ogromna przyjemność. Spotykanie się z czytelnikami, ta wspaniała interakcja jest niesamowitym przeżyciem, które sprawia mnóstwo frajdy i nastraja do dalszego tworzenia.
Nie wyobrażam sobie, żebym miał kiedykolwiek zrezygnować z eventów książkowych i z takich spotkań. To miłość od pierwszego wejrzenia.

Jaki jest odbiór Twojej twórczości? Na pewno docierają do Ciebie jakieś informacje zwrotne.

Oczywiście, dostaję sporo feedbacków. W zdecydowanej większości są to ludzie którzy są zachwyceni przede wszystkim stylem pisania. Ten wynika z kolei nie tylko z talentu ale i z ciężkiej pracy.
Jestem zwolennikiem tezy, że styl pisarza wyrabia się przez cały okres jego twórczości, ale to tylko
od czytelnika zależy jaki styl mu pasuje, dlatego tym bardziej cieszę się, że najczęstsze opinie to właśnie te na temat dobrego stylu. Bardzo często mam też zapytania o kontynuacje zarówno jednej jak i drugiej książki, co świadczy o tym, że moich bohaterów także da się lubić. Oczywiście nie brakuje też opinii,
że stworzone przeze mnie historie są po prostu świetne i dobrze się je czyta.


Czy w takim razie bierzesz pod uwagę opinie innych, czy „robisz swoje” po swojemu? 

Muszę i chcę brać pod uwagę wskazówki redakcji, która jest dla mnie ostateczną wyrocznią.
Właśnie dzięki dialogowi z redaktorką mój styl tak mocno poszedł do przodu, rozwinął się.
Nigdy nie korzystałem jednak z opinii beta-readerów z zewnątrz, jak robią niektórzy autorzy.
Mam kilka zaprzyjaźnionych osób, które mi „betują” i to mi w zupełności wystarcza.

Co dalej?

W tej chwili powstaje moja trzecia powieść, z gatunku horror pt. „In nomine Diaboli”.
To opowieść o siedemnastoletniej dziewczynie w XVII wieku, która zostaje zgwałcona przez księdza,
po czym otrzymuje od tajemniczej osoby pewien dar. Książka ukaże się późną jesienią lub na początku przyszłego roku. Na jesieni wyjdzie także antologia słowiańskiego horroru zatytułowana „Czarcie runo”, w której znajdziecie moje opowiadanie „ In einem Gott”. Oprócz tego mam całą masę pomysłów, jednak brak czasu nie pozwala na szybką realizację. Za kilka lat mam zamiar żyć już tylko z pisarstwa i wtedy będę mógł na spokojnie realizować to, co mi siedzi w głowie.

Twoje największe pisarskie marzenie, to?

Życie z pisania. O niczym innym nie marzę. Jeśli ktoś chce być prawdziwym pisarzem,
to moim zdaniem jest to wtedy jedyna słuszna droga.


Oby się spełniło! Dziękuję za rozmowę.


Rozmawiał Hubert Bąk


Maks Dieter (właściwie Paweł Krzysztof Polusik),
pochodzący z Bolesławca autor książek science fiction i grozy.
Do tej pory (lipiec 2023) światło dzienne ujrzały powieści
pod tytułami "Enceladus" oraz "Strażnik Piekła", które zdobyły
sobie grono wiernych czytelników.

Autor mieszka i tworzy w Tarnowskich Górach.

Komentarze